Warning: Use of undefined constant JMF_THEMER_MODE - assumed 'JMF_THEMER_MODE' (this will throw an Error in a future version of PHP) in /home/czachowski/public_html/plugins/system/djjquerymonster/djjquerymonster.php on line 210
Emocjonalna architektura

Emocjonalna architektura skryta w zakamarkach każdego serca. Symboliczne wcielenia dokonujące się dzięki temu, co w życiu najważniejsze. Potrzeba mediacji umożliwiającej dotknięcie sedna. Uczucia - silne i głęboko ukryte. Sytuacje – trudne i trwale odciskające piętno na życiu. Ludzie – którzy się na przemian niszczą i odradzają.

Aspekty codzienności, zwykłego życia jeszcze zwyklejszego człowieka znów stanowiły inspirację dla Erica–Emmanuela Schmitta. Pisarza znanego ze swych wnikliwych i drobiazgowych obserwacji, lekkiego pióra, dzięki któremu z łatwością, ale i kreatywnością potrafi przekazywać prawdy o życiu – w sposób ciekawy i nienarzucający się, daleki od moralizatorskiego i dosadnego tonu.

Na „Małżeństwo we troje” czekałam z utęsknieniem. Jakże wielkie było więc moje zdziwienie, gdy odkryłam, że nie jest to powieść fabularna, jak wyobrażałam sobie po przeczytaniu tytułu, lecz zbiór opowiadań oraz minipowieści. Początkowo poczułam małe rozczarowanie – wszak spodziewałam się książki będącej następczynią takich powieści Schmitta, jak „Przypadek Adolfa H.” czy „Kobieta w lustrze”. Rozczarowanie zniknęło po przeczytaniu kilku pierwszych stron, zmieniło się w zachwyt, który odtąd nie opuścił mnie aż do ostatniej strony.

„Dwóch panów z Brukseli” to minipowieść otwierająca zbiorek. Zaczyna się nieco banalnie – ot, pewna staruszka otrzymuje spadek. I nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie pochodził on od nieznajomego mężczyzny, który w dodatku - podczas jej ślubu - także przysięgał przed Bogiem miłość, tyle że, skryty w bocznej ławie kościoła, wraz ze… swoim partnerem. Tworząc kontrastowe – nie tylko pod względem płciowym - ale przede wszystkim pod względem odmiennych zachowań, oczekiwań, a także doświadczeń życiowych pary, Schmitt tak naprawdę polemizuje z ustalonymi normami i schematami. Pokazuje, że to, co jest przez otoczenie pożądane i zaakceptowane, może w rezultacie przynieść wiele zła i cierpienia. Kreuje tu także wiarygodny portret psychologiczny homoseksualnych par – nie ośmiesza ich, nie umniejsza ich roli, stara się wiernie odzwierciedlić ich uczucia oraz wyjaśnić powody, dla których zdecydowali się na wspólne życie.

Niezwykle wzruszająca historia, w której przeszłość nieodwołalnie namieszała w przyszłości, naznaczyła ją swoim piętnem, zawarta jest w opowiadaniu pt. „Pies”. Jego główny bohater, Samuel Heymann, to człowiek surowy, mało wylewny, spokojny, ale i izolujący się od otoczenia, nieznajomy nawet dla tych, którzy żyją obok niego od kilkudziesięciu lat. Zdaje się, że rozumieją go jedynie jego psy. A raczej jeden pies – zawsze o imieniu Argos, zawsze rasy owczarek niemiecki, zawsze o takiej samej maści. Gdy jeden zdycha, Samuel kupuje kolejnego – takiego samego jak poprzedni. Dlaczego to dla niego tak ważne? Co wydarzyło się przeszłości? I wreszcie – jaką tajemnicę skrywa bohater?

„Małżeństwo we troje” to z kolei opowiadanie, które początkowo nawet mnie nużyło. Coś w nim było nie tak. Czegoś mi brakowało - jakiegoś elementu zaskoczenia, dowodu finezji czy literackiego kunsztu. Nieco zmartwiona czytałam historię kobiety, której drugi mąż nieustannie przypomina o pierwszym, zachwyca się jego rzekomym i przez nikogo niepotwierdzonym geniuszem, ba, decyduje się nawet na spisanie jego biografii. Kim był ów tajemniczy człowiek, którego nie rozumiała jego żona, a docenił jej drugi mąż? To Schmitt zostawił na koniec – po mistrzowsku zaaranżował demaskującą scenę, tak by czytelnikiem wstrząsnęło. (I wstrząsa – ostatni akapit czytałam dwa razy(!), byłam tak zaskoczona obrotem spraw oraz słowną wirtuozerią Schmitta.)

Alba –bohaterka „Serca w popiele” - to dojrzała kobieta, artystka, na co dzień często opiekująca się swoim chorym, czekającym na przeszczep siostrzeńcem. Jest dla niego niczym druga matka potrafiąca wyczytać z oczu dziecka każdą emocję. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że kobieta ma własnego syna, Thora, z którym nie potrafi się porozumieć. Wraz z wiekiem, coraz bardziej się od niego oddala. Gdy nastolatek niespodziewanie ginie w wypadku, zaraz po rodzinnej kłótni, Alba nie potrafi pogodzić się ze stratą, neguje ją, szuka dla siebie usprawiedliwienia. Nie potrafiąc go znaleźć, swój gniew obraca przeciw siostrzeńcowi, który w tym czasie otrzymuje nowe serce. Nie mogąc się dowiedzieć, kto otrzymał ograny Thora, powiązuje szybko pewne fakty i oskarża syna siostry o kradzież serca jej dziecka, ba, nawet o morderstwo! W swoich destrukcyjnych myślach i zachowaniu ma popleczniczkę, Vilmę, która podobnie jak ona cierpi po stracie córki. Obie kobiety pragną jednego – odzyskać swoje dzieci. Obie działają autodestrukcyjnie, choć żadna tego nie dostrzega. Co ma się jeszcze zdarzyć, by móc ukoić skołatane myśli? Otrzepać serce z popiołów? Nauczyć się żyć na nowo?

Ostatnie opowiadanie należy do tych, o których się nie zapomina. Noszące wdzięczny tytuł „Dziecko upiór” opowiada historię małżeństwa, które dowiedziawszy się o genetycznej chorobie swojego jeszcze nienarodzonego dziecka, zdecydowało się je usunąć. Przetrwali tę ciężką próbę, godząc się z losem i uznając za owoc miłości własne małżeństwo. Po tych trudnych momentach przeżywali ponowny rozkwit swych uczuć, pełny niepohamowanej namiętności i czułości. I zapewne trwaliby w tym szczęściu do dziś, gdyby nie pewien górski incydent i pewna dziewczyna, która ratując ich z lodowej szczeliny, tak naprawdę zmieniła wszystko. Zburzyła ich pieczołowicie budowany ład, zagnieździła się w zakamarkach ich umysłu, nie dając chwili wytchnienia ani momentu zapomnienia. Tak naprawdę zaprowadziła ich na sam koniec…

Całość stanowi fenomenalną wyprawę po krętych ścieżkach uczuć, pełnych niedopowiedzeń, tajemniczości czy cierpienia. Widać, że Schmitt każdemu opowiadaniu poświęcił stosowną ilość czasu. Doprecyzowane fabuły, żywe dialogi pełne uczuciowości, doskonale zarysowani bohaterowie oraz ich charakterystyczne cechy, wartka akcja oraz nieoczekiwane i zaskakujące zwroty, sprawiają, że lektura „Małżeństwa we troje” dostarcza wielu odmiennych wrażeń – po niedowierzanie i konsternację, przez chwilową odrazę, do zachwytu i euforii. Mimo to, książkę polecam wszystkim – nie tylko tym uczuciowym…

Aleksandra Wziątek, kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://bestsellery.net/ksiazka/1538/malzenstwo-we-troje-eric-emmanuel-schmitt.html