W połowie października minęła ważna, a jednak pominięta niemal bezgłośnie, rocznica; ważna w dziejach Polski i świata. 15 października nie wywołał zbyt wielkiej reakcji tak na forum publicznym, wśród polityków, jak i w społeczeństwie, które tej daty kojarzyć nie mogło bez uprzednich studiów nad życiorysem pewnego człowieka. Mowa o Tadeuszu Kościuszce – wielkim patriocie, wodzu narodowym walczącym o wolność upadającej Rzeczypospolitej, a także rewolucjoniście społecznym swoich czasów. Chodzi konkretnie o dwusetną rocznicę jego śmierci, która – przynajmniej moim zdaniem – zasłużyła na odpowiednie uczczenie i przypomnienie.

Z początku, po otrzymaniu wykształcenia w Szkole Rycerskiej, nie widząc perspektyw na karierę w swej ojczyźnie, Kościuszko wyjechał z kraju i dotarł do rozdartej wojną o niepodległość Ameryki. Tam wsławił się, wspomagając siły niepodległościowe swymi umiejętnościami inżynieryjnymi, a także oddaniem ruchowi abolicjonistycznemu. Przed wyjazdem do Polski, z własnej woli przeznaczył cały zebrany w Stanach Zjednoczonych majątek na rzecz walki z rasizmem. Po przybyciu do ojczyzny dzielnie walczył w momencie interwencji wojsk rosyjskich w 1792 roku i wraz z innymi starał się za wszelką cenę ochronić kraj. Później, 24 marca 1794 roku, stanął na czele – pierwszego z wielu – powstania narodowego i działając jako naczelnik państwa, dzięki swojemu magnetyzmowi, pociągnął za sobą na barykady olbrzymią jak na owe czasy liczbę ludzi.

Polski powstaniec powinien być ukazywany jako źródło cnót: w pełni oddany z natury trudnej walce o równość w sobie współczesnym świecie, był jednym z pierwszych, którzy walczyli „za wolność naszą i waszą” – jako człowiek niezbyt bogaty niemal cały swój majątek przeznaczał na walkę z podziałami, szczególnie starał się wyeliminować rasizm. Pomimo swego szlacheckiego pochodzenia, sprzeciwiał się ustrojom Rzeczypospolitej, na każdym kroku walcząc o zniesienie poddaństwa i widząc szansę na stworzenie równego społeczeństwa. Jego idee pociągnęły za nim, podczas insurekcji, rzesze chłopów, a także liczne grupy mniejszości zamieszkujące przedrozbiorowe ziemie Polski. Tym ludziom niósł nadzieję na lepsze jutro, na stworzenie demokratycznego, wolnego od ucisku państwa i przypominał o tym przez kolejne dwa stulecia, aż do dziś.

Gdy stulecie urodzin (1846) i stulecie śmierci (1917) przypadało na czasy panowania zaborców, Polacy z oczywistych powodów nie mogli oddać czci bohaterowi narodowemu. Dwustulecie narodzin Kościuszki przyszło świętować nam w zrujnowanym wojną, wycieńczonym latami okupacji państwie ledwie podnoszącym się z gruzów, a na dodatek w utwierdzającym się przeświadczeniu, że kraj porzucony przez sojuszników pozostanie w orbicie wpływów Kraju Rad. Po krótkim przebłysku wolności Polska znów trafiała pod obce rządy. Choć Tadeusz Kościuszko był blisko związany z europejskimi środowiskami lewicowymi i był ich międzynarodowym bohaterem, to jako zawzięty przeciwnik rosyjskiego panowania i orędownik wolnej Polski stawał się dla nowych władz dość niewygodną postacią w historii ojczystej, którą zreformowano tak, by odpowiadała mitowi braterskich stosunków polsko-rosyjskich.

Te obchody, których szansę miałem doświadczyć w wolnej Rzeczypospolitej, nie przypominają jednak takich, jakie powinny być. Wydawać by się mogło, że o powstańcu, pierwszym spośród dających wyraz cierpienia uciśnionego narodu, po prostu zapomniano. A jeśli nie o nim samym, to przynajmniej o kluczowym fragmencie jego życiorysu, o zarysie jego działalności społecznej i politycznej, o jego postawie wyprzedzającej swoją epokę, o postawie, która powinna być przykładem dla dzisiejszych działaczy politycznych. Kościuszko zadedykował całe swoje życie walce z podziałami, dla dobra ogółu, przy czym nie porzucił walki o ojczyznę, szczerze wierząc w możliwość zmiany na lepsze.

 

Jan Urbańczyk, kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://www.bliskopolski.pl/leksykon/tadeusz-kosciuszko/