Przeglądając internetowy profil poświęcony literaturze, natknąłem się na kilka cytatów poświęconych pewnemu dziełu. Cytaty te odnosiły się do nieszczęśliwej miłości, pragnienia zemsty i cierpienia. Jak się okazało, były to cytaty pochodzące z książki Marii Kuncewiczowej pt. „Cudzoziemka”. Zaintrygowany, odwiedziłem najbliższą bibliotekę, by bliżej zapoznać się z tym utworem. Całkowicie przerósł on moje najśmielsze oczekiwania.

„Cudzoziemka” została wydana w 1936 roku, w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Jej autorką jest Maria Kuncewiczowa, wykształcona pisarka mająca kontakty z pisarzami z całej Europy. Inspiracją do powstania tego dzieła była śmierć jej matki, Adeliny Szczepańskiej, którą Kuncewiczowa ukryła pod postacią głównej bohaterki. „Cudzoziemka” opowiada o historii nieszczęśliwej Róży Żabińskiej, której serce zostało złamane w młodości przez niejakiego Michała Bądskiego. Pomimo upływu lat, Róża nie potrafi zapomnieć tej zdrady, całe życie cierpi z jej powodu. Jej relacje rodzinne przepełnione są bólem i wiecznym żalem. Mężem Róży, nienawidzonym przez nią, jest Adam, zwyczajny urzędnik zafascynowany Różą. Szybko przekonuje się on jednak, że jego małżeństwo to nieustanne pasmo nieszczęść. Pomimo braku umiejętności wspólnej komunikacji, para doczekała się trójki dzieci. Kazia, ulubieńca Róży, który zmarł w dzieciństwie, Władysława i Marty. Władyś – pierworodny syn – był delikatny, wrażliwy, podatny na sztukę i wpływy matki. Marta zaś przez długi czas była znienawidzona przez matkę, głównie za zbyt duże podobieństwo do ojca. Macierzyństwo wywoływało w Róży skrajne emocje, posuwało ją do myśli tak strasznych, że nigdy nie ujrzały one światła dziennego. Całe życie bohaterki było skrajne: ze stanu euforii bardzo płynnie przechodziła w melancholię, od zachwytu w pogardę, i to wszystko w mgnieniu oka.

„Cudzoziemka” to powieść o dosyć specyficznej budowie, bowiem akcja trwa jeden dzień, jednak obejmuje ona historie sprzed kilkudziesięciu lat od jej rozpoczęcia. Większość treści stanowią bowiem wspomnienia Róży, jej młodość, wyjazd z Rosji do Warszawy, romans z Michałem, potem całe jej zgorzknienie i trudy życia rodzinnego. W ten sposób historia Róży staje się reminiscencją, która pojawia się w jej myślach, jakby podsumowywała ona własne życie.

Utwór Marii Kuncewiczowej ma w sobie coś nad wyraz urzekającego. Lektura jest trudna, zachowania Róży w wielu momentach nie da się w żaden sposób usprawiedliwić, jej irracjonalizm irytuje. Momenty zmęczenia Różą pokazują, iż tak samo zmęczeni byli jej bliscy, czytelnik więc może w pewnym, choć nieznacznym, stopniu poczuć ich cierpienie. Z główną bohaterką można się też utożsamić, jeśli ma się złamane serce i duszę beznadziejnego romantyka. Jej postępowanie może być pewnym ostrzeżeniem dla takiego czytelnika, by wreszcie odpuścić i zacząć żyć dalej. Inaczej skończy tak jak Róża. Myślę, że wiele osób na swojej drodze może spotkać kogoś takiego jak Michał Bądski, jednak kluczowe jest, by pozbierać się i iść do przodu, czego nie zrobiła Róża. I to tego tak bardzo żałowała. To realizm bólu głównej bohaterki, jego pewien uniwersalizm, sprawia, iż dzieło to jest tak dobre. Czytanie go było jak podróż w inny świat, świat piękna, ale i świat bólu. Na koniec pragnę tylko dodać, iż mam nadzieję, że ta recenzja natchnie kogokolwiek do przeczytania tej bardzo niedocenianej książki. Po skończeniu lektury moim celem było rozpowszechnienie wiedzy o istnieniu tego dzieła. I mam nadzieję, że cel ten osiągnąłem.

Mateusz Głogowski, kl. 2C