„Gdzie śpiewają raki” Delii Owens już od wydania w 2018 zbiera wiele pozytywnych opinii. Książka była jednym z najpopularniejszych utworów w tamtym okresie, powstała jej ekranizacja, czytał ją każdy miłośnik współczesnej literatury pięknej. Czy dzieło to tak naprawdę zasłużyło na swoją popularność? Czy może jest ono mocno przereklamowane?

„Gdzie śpiewają raki” to historia Catherine, zwanej Kyą, która wraz z rodziną zamieszkuje na bagnach gdzieś w Karolinie Północnej. Opuszczana kolejno przez wszystkich bliskich, musi radzić sobie sama w życiu. Jako „dziewczyna z bagien” nie ma szans na prowadzenie normalnego życia. Równolegle z historią Kyi, poznajemy historię zabójstwa Chase’a Andrewsa. Historie te zbiegają się ze sobą pod koniec książki. Wracając jednak do Kyi, to przez kolejne lata doświadcza ona rozczarowań miłosnych, poznaje gorycz bycia wyrzutkiem. Przez większość utworu kreowana jest ona na ofiarę prześladowań innych osób, ofiarę natarczywych mężczyzn i własnej rodziny. Zakończenie jednak całkowicie zmienia moje postrzeganie tej osoby i ukazuje jej wyrachowanie, spryt i mściwość.

Tym, co szczególnie zwraca uwagę czytelnika i jest poniekąd wizytówką „Raków”, są bogate opisy fauny i flory bagien. Kya poznaje bagna, uczy się ich, a jednocześnie prowadzi wnikliwe obserwacje, dając nam rozbudowane, bardzo plastyczne opisy lokalnej przyrody. W kontrze do bogatych opisów stoją jednak dialogi, które – moim zdaniem – czasami bywają bardzo nietrafione, niekiedy wręcz niezręcznie się je czyta. Dialogi to prawdopodobnie najsłabsza część całego utworu, choć na szczęście nie aż tak znacząca.

Czymś, co koniecznie należy omówić, jest proces w sprawie wyżej wspomnianego morderstwa. Akapit ten może zawierać potencjalne spojlery, dlatego osoby, które chcą ich uniknąć, zapraszam do podsumowania. Otóż, proces początkowo zdaje się być przewidywalny – wszak taka sierota jak Kya nie mogłaby nikogo zabić. Przyznam, że zmyliła mnie jej niewinna otoczka. To, jak zaplanowała całą akcję, by nie zostać uznaną za winną, sprawia, iż nie jestem w stanie patrzeć na nią tak samo. Czy miała motyw? Jak najbardziej. Czy musiała jednak posunąć się do tak drastycznego sposobu rozwiązania problemu? Nie. Kya wychodzi więc na osobę skrzywdzoną do tego stopnia, iż krzywdzi innych.

„Gdzie śpiewają raki” z pewnością nie jest złym dziełem, jednak oczekiwania miałem dużo wyższe, a opisy ptasich piór z pewnością ich nie zaspokoiły. Czuję jednak, iż dzieło to na wiele lat odcisnęło się na współczesnej literaturze pięknej i nadal będzie przyciągać tłumy czytelników. Czy słusznie? Na to pytanie warto odpowiedzieć sobie po przeczytaniu „Raków”.

Mateusz Głogowski, kl. 2C