Ażeby wstęp miał przyjemny wydźwięk, dobrze byłoby rozpocząć jakimś miłym aforyzmem dotyczącym zbliżających się świąt. I zapewne tak właśnie bym zrobił, gdyby nie to, że nie znam żadnego, a wygooglowany cytat to niczym makrela zamiast karpia na wigilijnym stole.

Niby też ryba, niby także dobre, ale jednak nie da się udawać, iż wszystko jest w porządku i prędzej czy później wszyscy będą nieśmiało wymieniać porozumiewawcze spojrzenia czy pełne zażenowania miny. Oczywiście, nikt nic nie powie głośno i każdy oficjalnie będzie zachwalał kuchnię, czasem nawet gratulował innowacyjności. Jednak za rok okaże się, że osoba X udaje się w następną Wigilię w Bieszczady, osoba Y stanie się zdeklarowanym ateistą i będzie się usprawiedliwiać nieobchodzeniem Świąt, a Z po prostu powie, że akurat 24 grudnia na godzinę 19.00 jest umówiona do dentysty.

Już za kilka dni zasiądziemy do stołu z rodzinami, podzielimy się opłatkiem, złożymy sobie życzenia, skonsumujemy dwanaście wigilijnych potraw, zaśpiewamy kolędy i odświętnie ubrani pójdziemy na pasterkę. Jednakże to wcale mnie nie cieszy. Nie czekam na święta, gdyż czekam jedynie na ich szybki koniec. Ze sklepów znikną ozdoby i choinki, a pojawią się lizaki w kształcie serduszek i kartki walentynkowe. Tydzień, dwa i na wystawie zobaczymy wielkanocne zajączki.

Dokładnie 3 listopada, robiąc zakupy w jednym z supermarketów, zobaczyłam, że pewna kobieta kupuje płatki śniadaniowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ich opakowanie zostało opatrzone motywem świąt. Jeszcze dzień wcześniej ludzie tłumnie odwiedzali groby, zapalali znicze i modlili się za zmarłych, aby nazajutrz sklepy mogły rozpocząć swoje kampanie świąteczne. I zarobić. Jak najwięcej. Absolutnie tego nie potępiam, gdyż każdy z nas musi za coś żyć. Wszyscy pragniemy zapewnić sobie godny byt. I wszyscy chcemy miło spędzić święta. Jednocześnie też tego nie pochwalam. Bo czy przystrajanie centrum handlowego ozdobami świątecznymi dzień po Zaduszkach jest odpowiednie? Czy to nie jest przesada? Aktualnie nic nie drażni mnie bardziej niż to, że wchodząc do galerii handlowej, wszędzie widzę motyw świąt. Jako osoba, która nie znosi Bożego Narodzenia, wybieram miejsca, gdzie atmosfera jest neutralna, gdzie od wejścia nie atakują mnie Śnieżynki bądź pomocnice Mikołaja, gdzie mogę spokojnie usiąść i napić się kawy, nie słysząc "Last Christmas" lub "Jingle Bells".

02.12.2013 roku w III Liceum Ogólnokształcącym im. płk. Dionizego Czachowskiego w Radomiu odbył się po raz pierwszy w historii szkoły „Dzień Zdrowia”. Przebiegał on pod hasłem: „Zdrowe Piersi Są OK”. Główną tematyką spotkania był rak piersi oraz zdrowe odżywianie. Na wydarzenie przybyli przedstawiciele placówek zajmujących się tą tematyką, nauczyciele i wybrani uczniowie III LO. Każdy przygotował prezentację multimedialną związaną z omawianą tematyką. Zebranie było podzielone na dwie sesje.

W sobotę 14 grudnia do późnych godzin wieczornych trwało w naszym liceum Radom Open 2013 - ogólnopolskie zawody w układaniu kostki Rubika na czas, różnymi technikami.

Pragnienie zmiany. Chęć odcięcia się od bolesnych wspomnień i nużącej teraźniejszości. Marzenie, któremu bezwzględnie się podporządkowano. I efekt nie do końca taki, jakiego się spodziewano. Jednym słowem: życie! – w jego czystej, każdemu znanej formie, bez zbędnych upiększeń i idealizacji. Podobne do każdego innego istnienia – pełnego prób, porażek, błędów, ale i sukcesów czy chwil uniesień. Egzystencja rytualna (?), powtarzalna (?) nudna (?)…

Książka Jay’a Pariniego nosząca nieco perwersyjny tytuł „Gry miłosne” na pewno do nudnych nie należy. Wręcz przeciwnie – czyta się ją z zapartym tchem, odkrywając kolejne fakty z życia głównego bohatera, Alexa Massoliniego, który latem 1970 roku porzucił studia i wyjechał na włoską wsypę, Capri, by odnaleźć siebie, przewartościować własne życie i uporać się z tragiczną śmiercią brata. W tym pomóc ma nowa praca w charakterze sekretarza jednego z najbardziej uznanych współczesnych twórców literackich – Ruperta Granta. Alex nie tylko chce pracować dla tego człowieka, on pragnie się od niego uczuć – sam jest niespełnionym poetą, marzycielem i idealistą. To właśnie te cechy sprawią, że bardzo szybko ulegnie apodyktycznemu sposobowi bycia Granta, zostanie przez niego niejako wchłonięty, pozbawiony tej części jestestwa, która stanowi o jego niepowtarzalności. Znajdzie się w samym centrum intelektualnych zależności oraz erotycznych manipulacji.