Świat ciągle biegnie do przodu. Czas pędzi nieubłaganie. Wszystko się zmienia, unowocześnia, tknięte różdżką cywilizacji. Proces tej nieustającej wędrówki został ukazany w filmie dokumentalnym "Samsara" w reżyserii Rona Fricke'a.

Nakręcenie tego dzieła zajęło filmowcom 5 lat. Odwiedzili oni łącznie 25 krajów. Premiera "Samsary" miała miejsce we wrześniu 2011 r. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, natomiast w sierpniu 2012 r. film trafił do globalnej dystrybucji.

Dokument ten pozbawiony jest fabuły, aktorów i dialogów. Uświadamia on widzowi, w jak szybkim tempie cywilizacja zmechanizowała nasz świat. Pokazuje, jak mało jest na Ziemi miejsc naturalnych, tzw. "cudów natury", zamieszkiwanych przez nieucywilizowane plemiona. Podczas tej półtoragodzinnej podróży przenosimy się w różne zakątki świata od Kambodży i Etiopii po Chiny i Stany Zjednoczone. Klasztor buddyjski na wulkanicznej iglicy Taung Kalot w Birmie. Lawa z hawajskiego wulkanu Kilanea tocząca bezustanną walkę z oceanicznym żywiołem. Ruiny i zgliszcza pozostawione przez huragan Katrina w Nowym Orleanie. Posągi bóstw na zboczu wulkanu Nemrut Dagi w Turcji. Burdż Chalifa, największy budynek na świecie w Dubaju. Tysiące pielgrzymów w Mekce - miejscu narodzin proroka Mahometa. Wijące się na wszystkie strony ciągi autostrad w Los Angeles... Wszystkie te ukazane sceny, obiekty mają służyć jako podstawa do zaakceptowania motywu życia, śmierci, przemijania. Mechaniczna praca setek tysięcy rąk w chińskiej fabryce, masowe zabijanie kurczaków przez przypominające traktor urządzenie. Tysiące samochodów przemierzające sieci autostrad zestawione ze smaganymi przez wiatry wydmami Sahary, slumsami Brazylii i niekończącymi się górami wysypisk śmieci.

Zaskakujące i zarazem szokujące było dla mnie przedstawienie artysty jako korporacyjnego przedsiębiorcy, który siedząc za biurkiem, oblepiał swoją twarz modeliną i małym pędzelkiem rozsmarowywał na sobie czarną i czerwoną farbę. Czynił to z coraz większym rozmachem, jak gdyby był w stanie transu. Nieprawdopodobne było również zestawienie perfekcyjnie zachowanych zwłok dwuletniej dziewczynki zmarłej w 1920 r., przechowywanych w szklanej trumnie na Sycylii, z dziwacznym pogrzebem mężczyzny chowanego w trumnie w kształcie strzelby. Oba te elementy miały za zadanie ukazać pozytywny wizerunek śmierci.

"Samsara" Rona Fricke'a to wizualna medytacja nad dzisiejszym światem, bogata w zdumiewające detale, które na co dzień trudno dostrzec. Dokument ten skłania do refleksji na długo po seansie. Według mnie, film wart jest obejrzenia, chociażby po to, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, "gdzie ja jestem w tym mechanicznym świecie?".

Aleksandra Halicka, kl. 1B

 

Źródło zdjęcia:

http://podroze.gazeta.pl/podroze/51,114158,12701309.html?i=14