Ile razy w życiu słyszeliście to zdanie? Ba, ile razy w życiu to WY je powiedzieliście? To właśnie poniedziałek wydaje się jakimś magicznym dniem, kiedy wszystko możemy zacząć od nowa. "Zacznę dietę" – kiedy? W poniedziałek. "Zacznę chodzić na siłownię" – kiedy? W poniedziałek. "Zacznę czytać książki" - kiedy? No, kto by się spodziewał – w poniedziałek.

W życiu nie usłyszałam od nikogo, aby to środa była tym dniem przełomu. Zawsze jest to początek tygodnia. Nowy tydzień, nowy ja, czy jakoś tak. A jeśli coś mi wypadnie i nie zacznę w poniedziałek? Hmm, wtorek? To już nie to samo, czekamy do następnego tygodnia.

No i o co tu chodzi? Po co jakieś dyskusje na ten temat, skoro tak jest, było i zapewne będzie. Poddajmy to zjawisko jednak analizie. Okazuje się, że to wcale nie jest lenistwo. Jeżeli problem ten występuje u nas nałogowo, możemy fachowo nazwać to prokrastynacją, czyli odkładaniem na później czegoś z listy „Do zrobienia".

Oczywiście żartuję, nie diagnozujmy u siebie od razu chorób. Przestańmy wmawiać sobie, że to za trudne, że nie mam siły i tak nie dam rady. Czas i tak mija, wykorzystajmy go tak, aby kłaść się z myślą: "Zrobiłem wszystko, co planowałem, jestem z siebie dumny". Pamiętaj, że jeżeli coś robisz, robisz to dla siebie, dlatego nie warto czekać do TEGO dnia, bo to nic nie zmieni, to tylko kartka w kalendarzu, podpisana jakimś umownym słowem. Filozofia "zacznę od poniedziałku" ma sens jedynie, kiedy faktycznie wtedy zaczniesz, ale możemy to zastąpić także "zacznę dziś" i gwarantuję, że przyniesie to zdecydowanie lepsze efekty niż wieczne odkładanie na później.

 

Aleksandra Żarłok, kl. 3C