Zapraszamy do lektury gazetki szkolnej "CzachPress".

CZACHPRESS 71

 

1

Zaczął się długo wyczekiwany przeze mnie weekend. Wzięłam urlop, aby odpocząć od codziennego zgiełku w pracy. Byłam wykończona sprawami, jakie przydzielał mi mój szef. Na komisariat dochodziło coraz więcej zgłoszeń o zaginięciu członków rodziny czy przyjaciół, a ja będąc, jak to potocznie nazywają, detektywem, musiałam się tym wszystkim zająć.

Wjechałam na posesję, gdzie znajdował się dom moich rodziców i wyszłam z samochodu. Zapukałam do drzwi ich domu, lecz nikt mi nie otworzył. Poczekałam chwilę, jednak nic się nie zmieniło. Może po prostu zrobili sobie drzemkę? Wyjęłam z torebki zapasowe klucze właśnie na takie okazje i weszłam do środka.

Postanowiłam sprawdzić, czy moje przypuszczenia były słuszne, więc weszłam do pokoju moich rodziców. Niestety, nikogo tam nie zastałam. Zaczęłam się niepokoić. Postanowiłam sprawdzić resztę domu i jak to zwykle robię w podobnych sytuacjach w pracy, zaczęłam myśleć. Na pewno nie poszli na spacer, a nawet gdyby chcieli, to mogliby to zrobić ze mną. Niby jest piątek, ale przecież mówiłam im, że przyjeżdżam na weekend, więc nie powinni nigdzie wychodzić. Ewidentnie jest coś nie tak… Muszę się czegoś napić.

Pierwszy tom serii, która zdobyła uznanie wielu czytelników na całym świecie, po raz pierwszy znalazł się w moich rękach nie dalej jak tydzień temu. Rozwiewając wszelkie wątpliwości, wyjaśniam, że oczywiście chodzi tu o „Zwiadowców” autorstwa Johna Flanagana. Książka ta „pochłania w całości”. Nie zdążyłam się nawet zorientować, kiedy skończyłam. Już teraz wiem, że na pewno sięgnę po następne tomy.

„Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu” liczą sobie nieco ponad trzysta czterdzieści stron, które czyta się przyjemnie i z zafascynowaniem poznaje nowe zakamarki świata stworzonego przez autora. Okładka jest dość skromna i z pewnością niezbyt zachwycająca wizualnie, lecz mnie osobiście niezwykle zapadła w pamięć owa charakterystyczna czcionka, jak i specyficzna grafika w tle.

[Tekst może zawierać spoilery.]

Ostatnio miałam okazję obejrzeć film pt. „Morbius”. Za jego reżyserię odpowiada Daniel Espinosa. Jest to film z uniwersum Sony opowiadający o lekarzu chorym na rzadką chorobę krwi, który poprzez dokonanie nielegalnego eksperymentu stał się „wampirem”. Akcja dzieje się w tym samym świecie co filmy o Venomie.

W roli głównej wystąpił Jared Leto, a w pozostałych – Matt Smith i Adria Arjona. Michael Morbius (Jared Leto) jest lekarzem. Obiecał, że znajdzie lekarstwo na swoją chorobę, na którą choruje również jego przyjaciel Milo (Matt Smith). Michael przeprowadzał wiele testów stworzonego przez siebie serum, które okazywały się porażką. Jednak po długich wyczekiwaniach jedna z prób zakończyła się sukcesem i wyleczył chorą mysz. W końcu przetestował serum na sobie i stał się „wampirem”.

W poprzednim miesiącu odbyła się 64. ceremonia rozdania nagród Grammy. Jest to temat znany z pewnością dużej części fanów współczesnej muzyki. Coroczne gale cieszą się ogromną popularnością szczególnie wśród młodych ludzi, którzy z zaciekawieniem czekają na rezultaty pracy ich ulubionych artystów. Większość osób jednak kojarzy to wydarzenie głównie z plotkami, zwycięzcami bądź krytyką ze strony rozczarowanych wynikami fanów. Według nas, warto wspomnieć o tym, jak to wszystko się zaczęło. W artykule znajdziecie historię powstania ceremonii, omówienie tegorocznych wyników, sporo ciekawostek oraz naszą subiektywną opinię dotyczącą zarówno nominowanych artystów, jak i samego wydarzenia.

Pierwsze nagrody Grammy, co ciekawe, zostały rozdane w 1959 roku, choć cieszą się popularnością stosunkowo od niedawna. Początkowo ceremonie odbywały się w Nowym Jorku bądź Los Angeles, co było ułatwieniem dla wielu artystów, gdyż sami mogli zdecydować, w którym miejscu się pojawią. Obecnie gale mają miejsce w Nashville. Kolejnym ważnym muzycznym wydarzeniem jest American Music Awards powstałe jako konkurencja słynnych nagród Grammy. Jeśli chodzi o samą statuetkę, to każda z nich wykonywana jest ręcznie i są identyczne. Co roku, podczas trwania gali, wręczane są te same gramofony, a właściwa statuetka trafia do artysty dopiero po pewnym czasie, kiedy znajdzie się na niej indywidualny grawer. Jest wiele osób, które zgadzają się z werdyktem bądź stają się jego krytykami, jednak mimo tego przyznanie nagrody zostało anulowane w całej historii tylko raz w 1990. Grupa muzyczna Milli Vanilli w wyniku skandalu straciła możliwość uzyskania tytułu.