Jak widzę współczesnego człowieka? Zabiegany, wiecznie spóźniony, ze słuchawkami i odtwarzaczem mp3 bądź telefonem w ręce, z torbą na ramieniu. Rozdrażniony, zmęczony, poirytowany. Bo autobus nie przyjechał na czas. Bo są korki. Bo pada deszcz. Bo jest słonecznie. Bo kawa nie smakowała. A tosty się przypiekły. I wtedy zaczyna się narzekanie, bo człowiek XXI wieku jest stworzony do narzekania.

Potrafi dostrzec wady w każdej rzeczy, w każdej osobie, w każdym zjawisku. Tylko zazwyczaj po tym, jak już skończymy maraton marudzenia na okrutny i niewdzięczny świat, nic z tym nie robimy. Znowu wkładamy do uszu słuchawki, włączamy kolejny utwór i mkniemy w niewiadomym kierunku, licząc, że cokolwiek się zmieni. Jedynie przy okazji Sylwestra i Nowego Roku zasiadamy do stołu, wyjmujemy czystą kartkę, na której zapisujemy postanowienia. Schudnąć, zapisać się na siłownię, rzucić palenie, zdrowo się odżywiać, więcej uczyć, znaleźć czas dla rodziny i przyjaciół, przykładać się do ochrony środowiska, regularnie sprzątać. Na sto procent, na pewno, absolutnie i z całą pewnością. W tym roku. Nie ma innej opcji.

I co jeszcze? I co jeszcze sobie wmawiamy? Nowy Rok to oczywiście świetna okazja do zmiany swojego życia. Do oddzielenia tego, co już minęło i tego, co dopiero nastąpi. Symboliczna data. Idealny początek. Wierzymy, że tym razem się uda, że osiągniemy cel. A jednak! Badania wykazują, że zaledwie 8% społeczeństwa dotrzymuje postanowień noworocznych. I choć ludzie już od starożytności celebrowali ten zwyczaj, obiecując bogom, że staną się lepszymi ludźmi, to realizacja planu "Nowy Rok, nowa ja" nie należy do najłatwiejszych. A winy za to nie ponosi fakt, że nie chcemy, bo my chcemy bardzo mocno dokonać czegoś, co inni będą podziwiać. Ale jednocześnie za bardzo skupiamy się na negatywach - karnet na siłownię jest drogi; ciężko rzucić palenie, gdy wszyscy dookoła palą; nie stać nas na ekologiczne jedzenie; i tak nie zdam, więc po co się uczyć? I tak non stop. Od świtu do nocy. Pragniemy zmian, ale takich, które będą spektakularne. Nie interesują nas drobne sukcesy. A sens w tym, że aby czegoś dokonać, potrzeba czasu i przede wszystkim cierpliwości. My nie mamy ani jednego, ani drugiego. Chcemy szybko, łatwo i przyjemnie. Nie wierzymy w metodę małych kroczków, bo żyjemy w przeświadczeniu, że to wzniosły slogan powtarzany przez niespełnionych życiowo filozofów. Jednak gdybyśmy choć raz posłuchali tych "pustych sloganów", może wkrótce moglibyśmy z dumą powiedzieć "udało mi się"?

Pierwszy stycznia jest piękną datą, która w naszej świadomości jawi się jako nowy początek. Ale kto nam cokolwiek narzuca? Czy zmiany można wprowadzać tylko dzień po hucznym świętowaniu? Czy 1 stycznia równa się wyrzuceniu komputera, wszystkich słodyczy i zakupowi karnetu na siłownię? Nie łudźmy się, bo z dnia na dzień nie staniemy się panami świata i swojego życia. Rzeczywistość ma swoje prawa i jest okrutna, dlatego tak bardzo jesteśmy potem rozczarowani, gdy nasze postanowienia noworoczne się nie spełniają. Bo one nie spełnią się same. To my mamy je spełnić. A na dzień dzisiejszy sądzę, że większość z nas zapomniała o tym, co sobie postanowiła kilka tygodni temu. Ale już powoli zbliża się nowy miesiąc... I nowe postanowienia. W końcu właśnie zaczęła się wiosna. I może zamiast nękać się wyrzutami sumieniami, należałoby spisać na kartce wszystko to, co chcielibyśmy osiągnąć, a potem ją spalić? I zacząć żyć - normalnie, bez presji, pełną piersią!

 

Daria Prygiel, kl. 2B