„Stop narkotykom!”, „Stop przemocy!”. Dwa główne hasła największego europejskiego festiwalu odbywającego się w Polsce. W tym roku osiągnął pełnoletność, czyli odbył się po raz osiemnasty. Zgromadziło się na nim 700.000 osób. Ma on tyle samo zwolenników, ilu przeciwników. Jak naprawdę wygląda ta masowa impreza?

Gdy czekałem na peronie z innymi ludźmi jadącymi na Woodstock oraz moim znajomym, miałem pewne obawy. Krążyło wiele plotek na temat całego festiwalu, a ja sam nie wiedziałem, czego się spodziewać. Moje jakiekolwiek wątpliwości rozwiały się, gdy tylko wsiadłem do pociągu. Natychmiast zostaliśmy przywitani serdecznie przez obce osoby (z którymi potem przez 14 godzin jechaliśmy całą podróż, spędzając ją w przedsionku między przedziałami).

W całym pociągu dało się czuć atmosferę swoistej wolności. Wszyscy traktowali się tak, jakby się znali długi czas. Każdy kto tam był, zostawiał swoje dotychczasowe życie oraz problemy na te trzy dni. Cały świat został za nami. Po pozytywnej i męczącej podróży dotarliśmy wreszcie na miejsce. Prawie natychmiast zostaliśmy zbombardowani różnorodnością ludzkich charakterów. Irokezy, dredy, kolczyki, pofarbowane włosy na kilka kolorów, kobiety bez włosów, z włosami na jednej połowie głowy, mężczyźni z brodami do klatki piersiowej, z dredami na brodzie. Ludzie, którzy na ulicy w normalny dzień rzucaliby się jako pierwsi w oczy, tam wyglądali zupełnie naturalnie. Jeśli wszyscy się wyróżniają, to nie wyróżnia się nikt. Nigdy jednak nie zapomnę mężczyzny w różowej sukience, który idąc środkiem, witał się ze wszystkimi, krzycząc głośno: „dzień dobry!”. Ludzie prześcigali się nawzajem, robiąc coraz to śmieszniejsze rzeczy.

Woodstock to taki festiwal, na którym nie można się nudzić. Mnóstwo koncertów do bladego świtu, a od rana próby zespołów, które będą grały danego dnia. Czasem zdarzało się tak, że nie wiedzieliśmy na który koncert iść, bo akurat dwa miały być grane o tej samej porze. Poza muzyką można było porzeźbić w glinie, wziąć udział w grach integracyjnych różnego rodzaju czy chociażby skoczyć na bungee. Ciekawą koncepcją, która mnie osobiście zaskoczyła, była obecność przystanku Jezus oraz wyznawców Hare Kryszna. Zarówno jedni, jak i drudzy, mieli swoją scenę oraz plac, na którym odbywały się wspólne śpiewy i tańce oraz można było się dowiedzieć czegoś więcej na ich temat.

Nie jest to festiwal dla wszystkich. Ludzie, którzy nie lubią tłumów, brudu oraz nie potrafią się obejść bez wygodnego łóżka i porannego prysznica, będą przeżywali koszmar. Jeśli natomiast Ci to nie przeszkadza, a na dodatek chcesz przeżyć niezapomnianą przygodę w swoim życiu, to tylko na Woodstock’u, a podróż tylko woodstock’owym pociągiem.

Adrian Wróbel, kl. 2B

Źródło zdjęcia:

http://itezone.pl/woodstock-2012-sprawdz-co-gdzie-i-kiedy-program,5141/