Witajcie!

Wrześniowo-październikowy i (jeszcze troszkę) wakacyjny numer
zaczynamy z wielką nadzieją, że dostarczymy Wam
comiesięcznej dawki ciekawych artykułów
oraz że każdy kolejny numer będzie lepszy od poprzedniego,
czego sobie i Wam gorąco życzymy.

Redakcja „CzachPress”-u

To mój drugi rok na łamach naszego czasopisma. Nie jestem oczywiście rekordzistą, ale to zawsze coś. Dlatego warto postawić sobie quasi-egzystencjalne pytanie, „po co tu piszę?”.

Otóż, już tłumaczę, zgodnie z pewnym zasłyszanym gdzieś powiedzeniem: zupełnie się na tym nie znam, więc chętnie się tym zajmę. Pisząc swój tekst, nie znam artykułów moich redakcyjnych kolegów, ale jak się domyślam, zmuszony jestem wlać swoistą łyżkę pesymistycznego miodu w całą beczkę radosnego dziegciu.

Nowa - stara rzeczywistość szkolna jest jaka jest, nie warto się nad nią rozwodzić. Coraz zimniej, w autobusach coraz tłoczniej, opalenizna zeszła całkiem, słowa „wczasy” zapomniano, a częstotliwość wyszukiwania w Internecie frazy „kolekcja letnia” już znacznie się obniżyła. Polska nie ma szans na Mundial w Brazylii, nie mogąc wygrać u siebie z państwem, którego jeszcze do niedawna nie było na mapie, a siatkarze przegrali z Bułgarią. Taki już „człowieczy los”, jak śpiewała pewna utalentowana artystka.

Co wyjdzie z połączenia świata mody, markowych ciuchów, dodatków, paparazzich i kolorowych pisemek ze światem krwiożerczych dziennikarskich hien żądnych spektakularnych sensacji? Czy można ten - i tak już ryzykowny – miks doprawić jeszcze odrobiną poezji i przepysznym pasztetem domowej roboty?

Otóż, okazuje się, że można, jeśli ma się tylko lekkie pióro, poczucie humoru, wrodzony zmysł obserwatora lub po prostu jeśli ktoś nazywa się Ałbena Grabowska –Grzyb. Wówczas możemy mięć pewność, że stworzona opowieść będzie zyskiwać coraz więcej zachwytów, jak w przypadku najnowszej książki tej autorki „Coraz mniej olśnień”.

Lena zna swoją wartość, którą dodatkowo podkreśla odpowiednim strojem. Umie od mężczyzn wyegzekwować dosłownie wszystko – nie przeszkadza jej nawet to, że kartą przetargową w tych relacjach (transakcjach?) jest jej ciało. Kiedy traci pracę w modowym piśmie, załamuje się. Ale już niedługo los pokaże – jak zwykle – że obszedł się z nią łaskawie. Zatrudnia się bowiem jako pomoc… niewidomej poetki, Eli, której pisarska kariera nabiera błyskawicznego tempa; także za sprawą Leny.

Jak zrozumieć Niepojętego? Czy da się opisać Nieogarniętego? I czy można szczerze zaufać Niewidzialnemu? Trudne pytania rodzą jeszcze trudniejsze odpowiedzi. A raczej ich próby. Bo chyba nikt do końca nie jest w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, czy Bóg istnieje. To zasadniczy spór: wierzyć a wiedzieć…

Szymon Hołownia wierzy. I to głęboko. Co wcale nie oznacza, że nie miewa kryzysów wiary czy momentów zwątpienia. Wie również o tym, że z podobnymi borykają się inni chrześcijanie - wątpię, czy jego książki to jedynie próba osobistego zmierzenia z majestatem Boga; śmiem więc twierdzić, że Szymon Hołownia pisząc, próbuje bawić się w terapeutę ludzkich dusz.

Przez ostanie półtora tygodnia podczytywałam sobie jedną z jego książek noszącą jakże wdzięczy tytuł „Bóg. Życie i twórczość”. Specjalnie piszę, że podczytywałam, bo z całą stanowczością czytaniem tego nazwać nie można. Zaopatrzona w fiszki i ołówek, siadałam i czytałam… 20 – 30 stron. Nie więcej. Nie było to potrzebne. Te kilkadziesiąt przeczytanych stron skutecznie wypełniło moją głowę tysiącami myśli.

„Szalone nożyczki” to tytuł dynamicznej komedii kryminalnej, a jednocześnie salonu fryzjerskiego prowadzonego przez Antoniego Wziętego, mistrza grzebienia i oczywiście nożyczek! W sąsiedztwie tego utalentowanego jegomościa zostaje popełnione tajemnicze morderstwo…

Największą niespodzianką i zarazem główną atrakcją wieczoru jest zakończenie przedstawienia. Zależy ono przede wszystkim od publiczności! Dzięki aktywnemu udziałowi widzów, zakończenie spektaklu za każdym razem jest inne. Aktorzy prowadząc śledztwo, powtarzają całą sytuację, aż do momentu zamordowania słynnej pianistki, pani Richter. Jednocześnie, we wszystkim biorą udział widzowie. Wskazują winnego, pomagają nieustraszonym policjantom odtworzyć całe to feralne zajście w najdrobniejszych szczegółach.